POZNAJMY SIĘ!
Mam na imię Klaudia i jestem mamą, żoną, przedsiębiorczynią… a przede wszystkim sobą! Znam swoje wartości, wiem, w jakim kierunku zmierzam i jestem ważna dla samej siebie. Dlatego dbam o siebie na co dzień, a nie tylko od święta. Chcę Ci pokazać, jak możesz to zrobić! Ale tak bez spiny. To miłe miejsce. Pokazuję Ci mój punkt widzenia oraz dostępne opcje, a działanie należy do Ciebie (o ile tego właśnie chcesz!). Oprócz tego znajdziesz tu różne sposoby ułatwiania sobie życia, recencje książek, seriali i podcastów oraz treści o endometriozie i minimalizmie. Zrób sobie coś pysznego do picia i zapraszam do czytania!
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ!
Chcesz bym pisała dla Ciebie? Nie ma problemu! Jestem copywriterką z doświadczeniem. Specjalizuję się w artykułach blogowych na temat dbania o siebie, rozwoju osobistego oraz macierzyństwa. Piszę także na inne tematy. Chętnie przygotuję treści do sklepu internetowego, na Landing Page oraz do newslettera. Piszę także teksty we współpracy z markami (Poster Store, Bee.pl). Chcesz ze mną współpracować? Napisz do mnie na blog@kocipunktwidzenia!

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    NEWSLETTER
    Zapisz się, by otrzymywać dwutygodnik, w którym pokazuję, jak odzyskać czas dla siebie i żyć w zgodzie ze sobą.
    Czytaj więcej
  • 2
    WSPÓŁPRACA
    Chcesz, bym napisała o Twojej firmie lub produkcie na blogu? Kliknij tu, by poznać szczegóły!
    Czytaj więcej
  • 3
    COPYWRITING
    Chcesz, bym pisała dla Ciebie? Kliknij tu i poznaj szczegóły!
    Czytaj więcej

ZACZNIJ CZYTAĆ TUTAJ

Przeczytaj najnowsze wpisy!

Rodos, Monachium... podróż dookoła świata | #przeglądkulturalny

przegląd kulturalny żółte tulipany flat lay

Jak wspominałam w ulubieńcach na początku lutego, #przeglądkulturalny będzie pojawiał się co dwa miesiące (chyba, że będę miała lepszy okres i pojawi się więcej pozycji do opisania). Na razie nie oglądam seriali (czekam na kontynuacje zaczętych). Filmy pojawiają się sporadycznie, bo oglądam je tylko z V., a uwierz mi, że akurat gdy oboje mamy czas, Mały Człowiek wcale nie chce spać. Zostają więc książki. Przestałam jednak narzucać sobie konkretną liczbę, przestałam gonić za 52 książkami rocznie. Kiedyś byłam tak zafiksowana na tym punkcie, że wolałam przeczytać np. 3 krótkie książki, niż jedną długą. Ale miałam też okres, że czytałam wszystko o dynastii Tudorów, a książki te były gruuube. Teraz czytam po prostu to, co chcę. I nie mam problemu z porzuceniem książki, którą ciężko się czyta. 

Wiem, że teraz może być nieodpowiedni moment na takie treści, ale wszyscy szukamy oderwania od rzeczywistości, dlatego publikuję (chwilę po terminie) przegląd kulturalny. Napisałam go wcześniej, bo każdą książkę opisuję zaraz po przeczytaniu. 

"Lato na RODOS" Katarzyna Ryrych

Powieść, którą dostałam na święta, z zaznaczeniem, że to bardziej książka dla dzieci i młodzieży. Przeczytałam chętniej i bardzo się z tym nie zgadzam. Otóż dorośli powinni ją tym bardziej przeczytać. 

Narratorem jest chłopiec - trzynastolatek, który ma "auto", czyli jest w spektrum autyzmu. Ma kolegę, Tureta, który jest od niego starszy. Porszak (bo tak nazywają naszego głównego bohatera) ma różne - wynikające ze spektrum - przyzwyczajenia, chociażby układanie kamieni, bo przecież świat musi być uporządkowany. Co więcej, żyje on w bańce, do której nikt nie może się dostać. Nie lubi dotyku. Rodzice nie potrafią go zrozumieć i uważają, że jest inny (choć wprost tego nie mówią). Nie zauważają, że on ma swoje pasje i zainteresowania, które niekoniecznie są takie, jak innych dzieci. Przestali z nim jeździć na pikniki, bo według nich nudziły go. A to nie prawda! Po prostu nie bawił się na nich tak, jak robią to inne dzieci. 

Przychodzi lato i Porszak może bawić się sam na podwórku przed blokiem. Ale Turet zabiera go w specjalne miejsce, w którym obaj chłopcy czują się jak normalni.
W zasadzie miałem powiedzieć: "Z normalnymi dzieciakami", ale przypomniałem sobie to wszystko, co przez cały ubiegły rok tłumaczył mi Makmarfi. Że nie ma wyraźnej granicy między tym, co normalne, a tym, co nienormalne, chyba że ktoś słyszy głosy albo widzi rzeczy, których nie ma. Ale to też nic pewnego, bo tak naprawdę to nikt nie napisał czarno na białym, że to jest takie, a tamto inne. I że coś jest, a czegoś nie ma.

Ten cytat bardzo mi się spodobał. Pośród mieszkańców Dziczy, Porszak czuje się normalny. Tam nikt o nic nie pyta. Jeśli czegoś nie wolno, to nie wolno i każdy to akceptuje bez docinków. Tam każdy może być sobą. 

Chciałabym, by każdy rodzic przeczytał tę książkę i zrozumiał, że każde dziecko jest inne i należy je akceptować bez względu na chorobę na którą cierpi, bez względu na (w tym wypadku) spektrum autyzmu i poszłabym o krok dalej: bez względu na wiarę, wyznanie, orientację seksualną. Bez względu na wszystko (choć niektórych zachowań akceptować nie można, np. łamania prawa, ale to nie jest wpis o wychowaniu). 

Moja ocena: ★★★★★★★★★ (9/10)


"Narzeczona Nazisty" Barbara Wysoczańska

584 strony jakże ciekawej i porywającej historii, której jeszcze kilka lat temu bym nie wzięła do ręki. Gdy chodziłam do technikum i weszliśmy w epokę wojny i okupacji, po którejś lekturze z kolei zaczęły mi się śnić koszmary. Przestałam czytać takie książki w ogóle. A teraz... czytam. Choć mój sposób może się niektórym nie spodobać, to nie jest mój problem. Tak sobie radzę z tym trudnym i bolesnym tematem. Tym razem powieść to fikcyjna historia osadzona na kartach historii. Biorą w niej udział postaci znane, takie jak chociażby Hitler i jego "wyznawcy". Tym razem było łatwiej udawać, że to tylko fikcja, bo przeplatała się ona z tym, co prawdziwe. Ale tak właśnie sobie radzę z taką tematyką: wyobrażam sobie, że to tylko fikcja. 

Sama opowieść jest bardzo ciekawa. Hania Wolińska to mieszkanka Warszawy i studentka germanistyki. Wyjeżdża ona latem do pracy jako dama do towarzystwa starszej niemieckiej arystokratki, która uknuwa plan i sprowadza do Gdańska swojego wnuka, by ten zakochał się w Hani, a dziewczyna w nim. Dopina ona swego i przed wojną Johann zaręcza się z Hanią. Wyjeżdżają do nazistowskiego Monachium. Głównym bohaterom nie podoba się to, co dzieje się w Niemczech. Póki mogą, póty nie uczestniczą w hitlerowskich planach. Problem w tym, że ojciec i brat Johanna to zagorzali naziści i przez nich bohater musi pracować dla Fuhrera pod groźbą "zaszkodzenia" Hani. 

Gdy w końcu odmawia wypełnienia rozkazu, dostaje nakaz przyłączenia się do armii III Rzeszy. Hania ucieka do Warszawy, w której już toczy się wojna. 

Czy kiedyś się odnajdą? Czy w takim świecie można kochać? Czy związek Niemca i Polki ma jakiekolwiek szanse? 

Bardzo mi się ta książka podobała, mimo naprawdę trudnej tematyki. Wrogie państwa, wojna, miłość... tego nie da się połączyć. A może jednak da? Opowieść zaskakiwała mnie praktycznie do samego końca, choć zakończenia się spodziewałam właśnie takiego. 

Moja ocena: ★★★★★★★★★ (9/10)


"Fit na zawsze" Marta Hennig-Kruk

Kiedyś byłam całkiem fit, choć o tym nie myślałam w tej kategorii. Ćwiczyłam, jadłam w miarę zdrowo i tyle. A potem przyszła ciąża, zakaz ruchu, poród, ból całego ciała, wracanie do jakiejkolwiek sprawności, zmęczenie... można by tak długo wymieniać, ale prawda jest taka, że po prostu mi się nie chciało nic robić, choć chciałabym prowadzić styl życia taki, jak kiedyś, albo nawet zdrowszy. Ale nie zrywami, jakich miałam w życiu mnóstwo, a raz i na zawsze. Po to jest ta książka. 

Jeśli spodziewasz się rewolucyjnej metody, to cię zawiodę, ale nie ma tam nic w stylu: nie możesz jeść buraków, musisz pić wodę z cytryną na czczo oraz ćwiczyć 6 razy w tygodniu. To nie tak.

Marta pokazuje, jak być fit na zawsze, a nie tylko na chwilę. Bez wyrzeczeń, bez zakazów, nakazów, dziwnych zasad (nigdy nie widziałam sensu picia wody z cytryną rano!), bez zrywów, ostatnich wieczerzy i żegnania się ze słodyczami. Bez spiny. Po ludzku. 

I tego mi właśnie było trzeba. To zbiór tak podstawowych zasad, że nikt na nie nie patrzy, szukając rewolucji. A właśnie tych zasad nam trzeba w życiu, tych podstaw, które będą trzymać wszystko w ryzach i pozwolą jeść zdrowo przez całe życie, pozwolą przy tym zdrowym odżywianiu jeść to co lubimy i na co mamy ochotę (jest miejsce na słodycze i przekąski). I tak samo z ruchem. Nabrałam w końcu chęci do działania, bo nie miałam ich wcale. I wiem już, jak działać, żeby to miało sens i żeby nie był to kolejny zryw, który potrwa góra trzy dni. 

Marta wspomina także o akceptacji siebie, pracy nad sobą oraz innymi niż dieta i trening aspektami bycia fit. 

Cała książka jest oprócz tego pięknie wydana. Masa cudnych zdjęć jako przerywniki dla konkretnej treści. 

Moja ocena: ★★★★★★★★★★ (10/10)


"Jak wychować syna na feministę, czyli świadomego, wolnego i szczęśliwego mężczyznę" Aurelia Blanc

Zatrzymaj się, nawet jeśli nie masz syna. Nie bez powodu wspominam o niej tu, a nie w drugim wpisie z serii książek dla rodziców. To książka dla każdego, kto chce być świadomym człowiekiem. 

Autorka oprócz pisaniu o wychowaniu syna, pisze o wszechobecnym seksizmie, przemocy seksualnej oraz wszystkim tym, w czym mężczyźni czują się lepsi od kobiet. Pojawia się wiele zjawisk, chociażby mansplaining. Wszystko wyjaśnione i poparte badaniami naukowymi. 

Ale to nie wszystko. Autorka nie chce świata pełnego praw tylko dla kobiet. Pokazuje, że mężczyźni (a wcześniej chłopcy) borykają się z wieloma problemami. To wśród nich jest największy współczynnik samobójstw. To mężczyźni muszą udowadniać swoją męskość, a jeśli nie są wystarczająco "męscy" (cokolwiek by to nie znaczyło), ponoszą tego konsekwencje poprzez wykluczenie i wyzwiska. 

Autorka chce, by mężczyźni też mieli równe prawa: do uczuć, wyrażania emocji, pasji (nawet jeśli będzie to balet) czy też noszenia różowego. By mogli żyć tak, jak tego chcą, nie musząc ciągle udowadniać, że są odpowiednio "męscy". I to jest świetne podejście, bo wszem, mężczyźni są traktowani poważniej, zarabiają więcej, mają więcej praw itd. ale z drugiej strony nie wolno im niczego, co jest powszechnie uznawane za kobiece.

Dlaczego nie pozwalamy synom bawić się lalkami, ale wymagamy od nich, by byli dobrymi ojcami? 

Bardzo polecam, naprawdę. książka przesycona przemyśleniami, faktami popartymi badaniami naukowymi oraz poradami, jak wychować syna, który będzie szczęśliwym mężczyzną, żyjącym zgodnie ze sobą, nie muszącego ukrywać swoich pasji itd.

Zdradzę ci jedną ciekawostkę z książki. Dawniej różowy (jako symbol siły, pochodna czerwieni) był kolorem męskim, a niebieski (od Matki Boskiej) - kobiecym. Później dzieci ubierano na biało. A potem przyszedł kapitalizm i to tylko i wyłącznie marketing, że niebieski jest dla chłopców, a różowy dla dziewczynek. Tylko po to, byśmy kupili więcej. No, bo gdyby tak nie było, dzieci chodziłyby w tych samych ubrankach jedno po drugim. A tak - zmuszani jesteśmy do zakupu kolejnych, jeśli płeć dziecka nie jest taka, jak poprzedniego. 

Reszty dowiesz się z książki.

Moja ocena: ★★★★★★★★★★ (10/10)


Znasz którąś z tych książek? A może polecasz inną? Napisz w komentarzu!

Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie Twoje słowa motywują mnie do dalszego działania. Jeśli blog Ci się spodobał, koniecznie zaobserwuj i bądź na bieżąco!