POZNAJMY SIĘ!
Mam na imię Klaudia i jestem mamą, żoną, przedsiębiorczynią… a przede wszystkim sobą! Znam swoje wartości, wiem, w jakim kierunku zmierzam i jestem ważna dla samej siebie. Dlatego dbam o siebie na co dzień, a nie tylko od święta. Chcę Ci pokazać, jak możesz to zrobić! Ale tak bez spiny. To miłe miejsce. Pokazuję Ci mój punkt widzenia oraz dostępne opcje, a działanie należy do Ciebie (o ile tego właśnie chcesz!). Oprócz tego znajdziesz tu różne sposoby ułatwiania sobie życia, recencje książek, seriali i podcastów oraz treści o endometriozie i minimalizmie. Zrób sobie coś pysznego do picia i zapraszam do czytania!
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ!
Chcesz bym pisała dla Ciebie? Nie ma problemu! Jestem copywriterką z doświadczeniem. Specjalizuję się w artykułach blogowych na temat dbania o siebie, rozwoju osobistego oraz macierzyństwa. Piszę także na inne tematy. Chętnie przygotuję treści do sklepu internetowego, na Landing Page oraz do newslettera. Piszę także teksty we współpracy z markami (Poster Store, Bee.pl). Chcesz ze mną współpracować? Napisz do mnie na blog@kocipunktwidzenia!

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    NEWSLETTER
    Zapisz się, by otrzymywać dwutygodnik, w którym pokazuję, jak odzyskać czas dla siebie i żyć w zgodzie ze sobą.
    Czytaj więcej
  • 2
    WSPÓŁPRACA
    Chcesz, bym napisała o Twojej firmie lub produkcie na blogu? Kliknij tu, by poznać szczegóły!
    Czytaj więcej
  • 3
    COPYWRITING
    Chcesz, bym pisała dla Ciebie? Kliknij tu i poznaj szczegóły!
    Czytaj więcej

ZACZNIJ CZYTAĆ TUTAJ

Przeczytaj najnowsze wpisy!

#backtostudy | zakupy, plan nauki, piorytety

#backtostudy

Ten wpis mógłby się wielu wykładowcom nie spodobać. A fakt, iż można to wszystko zastosować do szkół zarówno podstawowych, średnich, jak i na studiach może zdenerwować niejednego rodzica. Wiem to i piszę to z pełną świadomością tego, że dla niektórych rodziców szkoła to jedyne co ma interesować dziecko, które powinno z niej przynosić tylko najlepsze oceny. Byłam taką uczennicą, ale już nie jestem i gdybym mogła cofnąć się w czasie - na pewno zrobiłabym to wszystko inaczej. 

Oceny nie są wyznacznikiem wartości ucznia/studenta


Od kiedy pamiętam, oceny były dla mnie ważne. Jak się okazało po latach, to w sumie nie koniecznie dla mnie, ale dla wszystkich dookoła. Miałam wysokie średnie, technikum zakończyłam jako absolwentka roku i za każdym razem wracałam do domu obładowana nagrodami. A po dwóch latach przerwy (jak to przerwy?! Taka dobra uczennica musi iść na studia od razu!, tak słyszałam) poszłam na studia i zmieniłam myślenie o 180 stopni.


"Religia podniesie ci średnią ocen..."


Pamiętam, jak chciałam się wypisać z religii, gdy tylko byłam pełnoletnia, usłyszałam od wicedyrektorki szkoły (do której należało pójść), że taka dobra uczennica nie powinna i w ogóle to religia podniesie mi średnią. Cóż, religia średnią mi obniżała. Frekwencję także. Nie chodząc na religię, i tak miałam najwyższą średnią. Do dziś nie mam z kościołem nic wspólnego. 

Ale, zmierzając do meritum. Na studiach zmieniłam zdanie. Poszłam na nie dla siebie (a nie dla dziadka, który truł mi o tym przy każdej możliwej okazji) i uczę się dla siebie. W końcu dojrzałam do tego, by decydować, czy potrzebuję mieć najwyższe oceny ze wszystkiego. Dojrzałam do tego, by wiedzieć, co jest dla mnie ważne. I dlaczego literatura nie jest. Ale o tym za chwilę. Zacznijmy po kolei. 



Zakupy na studia


W ubiegłym roku poczyniłam zakupy zbyt duże. W tym roku postawiłam na totalny minimalizm - zeszyt formatu B5 (najbardziej takie lubię), pastelowe zakreślacze i czarne-długopisy-jedyne-49-groszy-za-sztukę-najlepsze-we-wszechświecie-z-Biedronki. Korzystam z tych długopisów od kilku lat i na razie nie znalazłam lepszych. 

Nic więcej nie kupiłam, choć marzy mi się nowa torba, bo poprzednia ledwo zipie. Cóż, jak nie kupię no to pech, jakoś przeżyję. 

Zakupiłam także koszulki na dokumenty, ale z myślą o stricte dokumentach. Jednak kilka posłuży mi do segregatora na studia. Wszystko będzie uporządkowane, tak jak lubię najbardziej. Nie ma nic gorszego niż wertowanie wszystkiego i przeszukiwanie bez skutków w stresie przed egzaminem. Wszystko ma swoje miejsce, a ja jestem spokojna. 

Mój tata był w szoku, gdy spytał mnie o numer polisy do odszkodowania, a ja przyniosłam segregator ze spisem treści. Cóż, lepiej tak, niż jej nie znaleźć, prawda?

Jeśli chodzi o rzeczy potrzebne, muszę kupić jeszcze tusz do drukarki, choć ta twierdzi, że już nie ma tuszu od przedostatniego zjazdu w ubiegłym semestrze. Jak się domyślasz, drukuje do tej pory. Wydrukowała dziesiątki stron i będę korzystać ze starego tuszu aż do dna. 

studia co potrzebne




Porządki przed nowym rokiem akademickim


Czasem czytam wpisy na Facebook'u pod tytułem: co zrobić z notatkami ze szkoły/studiów? 

Sama chodząc do szkoły miałam potrzebę zostawiania wszystkiego. Trzymałam każdy zeszyt i ćwiczenia, mimo że ich nie potrzebowałam. O ile materiały językowe mogłyby mieć sens, tak zeszyt z zadaniami domowymi z historii już niekoniecznie. 

Przed napisaniem tego wpisu postanowiłam, że podczas studiów nie będę tego robić. Mam zamiar (bo na razie nie mam na to kompletnie czasu) uporządkować wszystkie materiały, jakie otrzymałam na studiach. Są takie, które muszą zostać (np. ze słownictwa czy gramatyki), ale są także zbędne (jak kultura brytyjska czy łacina). 

Zacznę od tego, czego już na pewno nie będę potrzebować, bo nie będziemy kontynuować danego przedmiotu. I tak wylecą notatki z kultury brytyjskiej i amerykańskiej, z łaciny (której uczyłam się na zasadzie 3Z - zakuj, zdaj, zapomnij), filozofii. To, co mam w formie elektronicznej chyba zostawię - tylko w Notion (o który miałam zrobić wpis i zrobię na pewno!). Pliki także przesieję, bo nie ma sensu zaśmiecać pamięci komputera. 

To, co jest potrzebne, poukładam porządnie. Aktualnie mam podział na semestry, ale chyba wrzucę to wszystko w pierwszy rok po prostu. Będzie równie łatwo się odnaleźć. Gdybym nie robiłam żadnych porządków, miałabym na koniec 5 dużych segregatorów, a tego nie chcę. Poza tym sami wiemy, jak bardzo później się przydają takie notatki. 

Przed nowym rokiem akademickim zrobię sobie także nowy zeszyt w Notion, by tam trzymać wszystkie swoje notatki. Oczywiście na zajęciach będę notować w zeszycie, bo jest lżejszy i mniejszy, ale w domu będę przenosić wszystko na komputer. Dlaczego? Otóż, najlepiej się uczę, pisząc, więc wiem, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Będę miała estetyczne notatki na laptopie oraz powtórzę materiał. 


Ustalanie priorytetów


No i właśnie, coś o czym wspomniałam na początku. Priorytety. 

Kiedyś ich nie miałam. Owszem, kocham matematykę i angielski, ale nie wiem dlaczego, musiałam mieć też 5 (a lepiej 6!) z chemii, fizyki (której nie lubię i nie rozumiem do tej pory), historii i wszystkiego innego. Nie widzę w tym już sensu. 

Jako nastolatka płakałam czasem nad książkami, bo nie dawałam rady wyrobić się ze wszystkim. Mama kiedyś przyniosła mi kolację, bo nawet na to nie miałam czasu. Czytałam każdą jedną lekturę... do czasu aż mimo przeczytania dostałam 2 (babka pytała nawet o przypisy z książki!), bo "nie znałam treści". W mojej klasie może 3-4 osoby czytały lektury. Od tej pory przestałam czytać każdą, a jedynie wybierałam to, co chciałam. 

Kocham czytać, ale literatura nie znalazła się na mojej liście priorytetów. Dlaczego? To proste: nie obchodzą mnie średniowieczne peany religijne. Są książki, na które czekam z zapartym tchem, ale to tylko nieliczne pozycje. I tu pokieruję się zasadą 3Z - zakuć, zdać, zapomnieć. A nawet 4Z, ale o tym za chwilę. 

Bez ustalenia priorytetów nie dam rady. Mam dom, dziecko, bloga, dodatkową pracę. Muszę też jeść, spać, myć się itd. Nie dam rady uczyć się na 5 każdego z 12 przedmiotów. 

Ważne są dla mnie przedmioty, które będą niezbędne do pisania, czyli każdy z trzech rodzajów gramatyki, samo pisanie (bo jest taki przedmiot) czy przedmioty związane z tłumaczeniami. Literatura jest zbędna. Tak samo lektorat z niemieckiego, którego będę uczyć się tak samo jak wcześniej (i który zdałam na 4, więc jakoś poszło). 

Zachęcam cię także do określania priorytetów. Wszystko wydaje się proste, ale jeśli masz do nauczenia paręset słówek i kilka zagadnień gramatycznych w dwa tygodnie, wtedy już nie jest. 


Plan nauki


Gdy już mamy ustalone priorytety, można się zająć planem nauki. I tu wkracza zasada 4Z, którą zastosowałam już w ubiegłym semestrze. 

jak się uczyć



Zastosowałam tę zasadę do łaciny i niemieckiego. Obu uczyłam się w ostatnim tygodniu przed zaliczeniem i oba zdałam na 4, choć aspiracje miałam na 3 (byle zaliczyć, bo do niczego nie jest mi to potrzebne). 

Tym razem także będę stosować tę zasadę. Na pewno w odniesieniu do lektoratu oraz literatury. 

Jednak to, co jest dla mnie ważne, będzie miało porządny plan nauki, który uwzględni mój niedobór czasu. Mnemotechniki na pewno będą na porządku dziennym, bo spróbowałam raz i się zakochałam w tym, jak szybko idzie nauka i jak wiele można zapamiętać. Będę ci pisać o kolejnych, a tu łap pierwszą:


Oprócz tego będę chciała prace domowe oddawać jak najszybciej. Stosowałam tę zasadę w ubiegłym roku i bardzo dobrze mi się sprawdziła. Siadałam do wszystkiego w poniedziałek i wtorek (jeśli nie zdążyłam) i miałam z głowy. Nie musiałam się martwić przez następne dni, że jeszcze to mnie czeka. 

Resztę nauki, którą muszę realizować na bieżąco, podzielę sobie pomiędzy dni, bo każdy przedmiot wymaga innego podejścia. Słownictwo trzeba powtarzać jak najczęściej, za to z gramatyki przyswoić trochę teorii, ale najbardziej przyłożyć się do praktyki. 

Oprócz tego na pewno będę wciąż prowadzić terminarz, w którym będę miała najważniejsze rzeczy: egzaminy, zaliczenia, terminy zadań, terminy prac semestralnych itd. Dzięki temu o niczym nie zapomnę. 


W jednym z komentarzy pod tamtym wpisem przeczytałam o tym, że "mąż zawalił rodzinny planer swoimi rzeczami pracowymi". 

Czy zamierzam pisać moje rzeczy związane ze studiami w planerze? I tak i nie. 

Zapiszę tylko to, co wymaga mojej obecności na uczelni (końcowe egzaminy oraz zjazdy, które zaznaczyłam tylko literą S, żeby nie zajmować miejsca). Wszelkie inne rzeczy dotyczą tylko mnie, więc nie widzę sensu, by były w ogólnym planerze. Do tego mam swój notes. 

organizacja na studiach




Byle zaliczyć w terminie


Najważniejszą zasadą w ubiegłym roku było dla mnie zaliczenie w pierwszym terminie i tego będę się trzymać. Nie szkodzi, że egzamin z mówienia zaliczyłam na 3. Czuję, że potrafię o wiele więcej niż rok temu. A że na 3? Na tyle dałam radę w tamtym dniu, w tamtej życiowej sytuacji, na temat, który wylosowałam. Tak tylko wspomnę, że urodziłam 1,5 tygodnia później. 

Muszę tylko popracować nad jedną rzeczą, bo wciąż kłuje mnie w serce, gdy ktoś inny dostaje lepszą ocenę. Ale przez ten rok bardzo pracowałam na sobą i wierzę, że to także przepracuję. 


A gdybyś ty nadal się uczyła (albo nadal się uczysz!), jakiego podejścia byś była? Wszystko na blachę, czy wolałabyś ustalić priorytety? Daj znać w komentarzu!

Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!

Ps. Co z dzieckiem, gdy będę na uczelni? Hmm.. będzie z tatą. Nie SAMO Z TATĄ, a po prostu z tatą. 

Komentarze

  1. Masz rację, oczywiście, że priorytety! Dasz radę, a ocenami się nie przejmuj, ważniejsza jest wiedza i zorganizowanie :) Też bywało, że płakałam nad książkami, później jakimś dziwnym trafem zdałam maturę z nielubianego przedmiotu, bo takie zaplanowałam sobie studia. Farmacja na pierwszym roku, moja ciąża i ogłupienie miłością nie szły w parze, przegrałam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomocny post dla studentów :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie Twoje słowa motywują mnie do dalszego działania. Jeśli blog Ci się spodobał, koniecznie zaobserwuj i bądź na bieżąco!