POZNAJMY SIĘ!
Mam na imię Klaudia i jestem mamą, żoną, przedsiębiorczynią… a przede wszystkim sobą! Znam swoje wartości, wiem, w jakim kierunku zmierzam i jestem ważna dla samej siebie. Dlatego dbam o siebie na co dzień, a nie tylko od święta. Chcę Ci pokazać, jak możesz to zrobić! Ale tak bez spiny. To miłe miejsce. Pokazuję Ci mój punkt widzenia oraz dostępne opcje, a działanie należy do Ciebie (o ile tego właśnie chcesz!). Oprócz tego znajdziesz tu różne sposoby ułatwiania sobie życia, recencje książek, seriali i podcastów oraz treści o endometriozie i minimalizmie. Zrób sobie coś pysznego do picia i zapraszam do czytania!
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ!
Chcesz bym pisała dla Ciebie? Nie ma problemu! Jestem copywriterką z doświadczeniem. Specjalizuję się w artykułach blogowych na temat dbania o siebie, rozwoju osobistego oraz macierzyństwa. Piszę także na inne tematy. Chętnie przygotuję treści do sklepu internetowego, na Landing Page oraz do newslettera. Piszę także teksty we współpracy z markami (Poster Store, Bee.pl). Chcesz ze mną współpracować? Napisz do mnie na blog@kocipunktwidzenia!

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    NEWSLETTER
    Zapisz się, by otrzymywać dwutygodnik, w którym pokazuję, jak odzyskać czas dla siebie i żyć w zgodzie ze sobą.
    Czytaj więcej
  • 2
    WSPÓŁPRACA
    Chcesz, bym napisała o Twojej firmie lub produkcie na blogu? Kliknij tu, by poznać szczegóły!
    Czytaj więcej
  • 3
    COPYWRITING
    Chcesz, bym pisała dla Ciebie? Kliknij tu i poznaj szczegóły!
    Czytaj więcej

ZACZNIJ CZYTAĆ TUTAJ

Przeczytaj najnowsze wpisy!

Historia z happy-endem


Miski spakowane. Zabawki w torbie. Domek i kuweta czekają pod drzwiami. Toffi zawodzi w transporterze, a ja czekam w szelkach. Czekam na to, na co wyczekiwałam bardzo długo. Przyjedzie Pańcia i nas zabierze. Tak dawno jej nie widzieliśmy. Ooo, już jest. Pukanie do drzwi. Weszła. Uklękła na podłodze. 


- Fifi - zawołała, a ja od razu do niej przybiegłam. Miała łzy w oczach. Nie może nas zabrać do siebie. Ale na pewno wymyśliła coś dobrego. Coś lepszego od tego, co jest teraz. 

Wzięła mnie na ręce. Zabrała zabawki i wszystko inne. Toffiego też wzięliśmy. Nie zostawię go samego, bo przecież on sobie beze mnie w życiu nie poradzi. To mała boidupa, ale też mój brat. A o brata trzeba dbać, prawda? 

- Matko boska, co to jest?! - krzyknęłam ze strachu.Granatowy potwór. Wielki granatowy potwór. Tak się zerwałam, że aż podrapałam Mamę po brzuchu i ręce. Polała się krew. Podarłam jej koszulkę. Cóż, stało się, ale ten potwór był przerażający. Mama upuściła mnie, ale że byłam na smyczy - nie uciekłam. I  dobrze, bo jak się okazało - ten potwór to samochód. Mama ma nowe auto. 

Spakowali wszystko do auta, a ja się już nie bałam. Mama znów wzięła mnie na ręce i przytuliła. Podała mnie na kolana jakiemuś nowemu samcowi. Pachnie przyjemnie. Jest miły. 

- Kiciunia - mówi do mnie, a ja daję się głaskać. Znam go przecież. Kiedyś mnie odwiedził na chwilę. Położyłam się na jego kolanach, ale nie spałam. Bacznie obserwowałam. 

- Zabierzcie mnie stąd! - krzyczał Toffi. Był pod nami. 

- Cicho bądź gamoniu! - odpowiedziałam mu. 

- Nie chcę nigdzie jechać! Nienawidzę samooooochoooooodów! - wrzeszczał. 

- Zamknij się !

- Nie!

- Tak!

- Nigdzie nie jadę!

Krzyczeliśmy sobie tak wniebogłosy. Toffi nie chciał być cicho.

- Dostaniesz chrypki - powiedziała Mama, ale nie posłuchał i krzyczał dalej. Pozostało nam tylko to ignorować. 

Dojechaliśmy na miejsce. Mama zatrzymała auto. Ale nie wysiadła. Ktoś wsiadł. 

- Hej - usłyszałam głos. Odwróciłam się. Ciocia-babcia!

- Cześć ciocia-babcia. Tak dawno cię nie widziałam - mówiłam do niej. Pogłaskała mnie. 

Mama ruszyła i pojechaliśmy dalej. 

- A gdzie Toffi? - spytała ciocia-babcia. 

- Tu, pod nogami - odpowiedział Samiec. 

- Zostawcie mnie w spokoju! - wrzasnął Toffi. I nie przestał krzyczeć do samego końca. 

Wysiedliśmy w końcu z samochodu. Wzięliśmy wszystkie nasze rzeczy. Ja pomagałam. Bardzo mało, ale pomagałam. W sumie to mama mnie niosła... ale byłam grzeczna. Już wiedziałam, gdzie jesteśmy. Nawet Toffi przestał krzyczeć. 

Przyjechaliśmy do... babci-babci!

- Tu będziecie teraz mieszkać - powiedziała Mama. - Nigdzie wam nie będzie lepiej. Naprawdę.

Wiedziałam, że mówi prawdę. Babcia-babcia się nami dobrze zaopiekuje. A Mama weźmie nas do siebie, jak tylko będzie mogła. Babcię kochamy, nawet Toffi się już nie boi. Na początku chował się pod łóżkiem, ale teraz już bawimy się razem. Razem siedzimy na szafie. Śpimy i rozmawiamy z babcią-babcią i dziadkiem-dziadkiem. Mama miała rację. Dobrze nam tam :)

Komentarze

  1. Dobrze że kicie mają dobrą opiekę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham kociaki i dbam o nie bardzo, dobra historia❣

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje kociaki też autem jeżdżą wiecznie "na sygnale", żeby całe miasto słyszało, że oto hrabianki jadą :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mamy kotków, ale psy i podobnie się zachowują kiedy jedziemy do weterynarza. Jest w pewnym miejscu magiczny zakręt i koniec. Na siłę z auta próbują się wydostać.
    Pozdrawiam Was serdecznie. Edi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna historia,koty są super☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie Twoje słowa motywują mnie do dalszego działania. Jeśli blog Ci się spodobał, koniecznie zaobserwuj i bądź na bieżąco!