Kiedyś pisałam tygodniki. Miałam o czym pisać. Potem ich nie pisałam. Straciłam do tego chęci. Potem znów wróciłam, znów przestałam. Tym razem chcę pisać dla was dwutygodniki. Dlaczego? Dlatego, że przez dwa tygodnie zbiera się troszkę więcej doświadczeń i przemyśleń. Dlatego, że piszę rzadziej niż kiedyś i co drugi wpis byłby tygodnikiem. A tak - mamy bezpieczną przestrzeń na różne treści. Mam nadzieję, że ciepło przywitacie tę odmienioną nieco serię.
30 czerwca - 3 lipca
Wyjazd nad morze. To były moje pierwsze samodzielne, dość spontaniczne wakacje z chłopakiem. Pojechaliśmy już do znanej mi nadmorskiej miejscowości miejscowości - Rewal. Spakowaliśmy o wiele za dużo rzeczy, ale przynajmniej niczego nam nie brakło, a na kolejne takie wyjazdy mamy już nauczkę. No nic, trzecia w nocy, auto zapakowane, a przed nami 500 km do przejechania. Tylko ja mam prawo jazdy. Troszkę się bałam, bo zawsze tak długą drogę jechałam z kimś, kto może mnie zmienić. Na szczęście droga bezproblemowa. Troszkę więcej przerw, by spokojnie dojechać - i bezpiecznie, co najważniejsze. Do tego jeden naprawdę długi korek, ale od dziecka pamiętam to stanie w korkach (przy każdym wyjeździe tą trasą się to powtarza, od wielu lat!).
Pierwszy dzień był niesamowicie gorący. Opaliliśmy się troszkę, poleniliśmy na plaży. Wieczorem poszliśmy na plażę z butelką wina. Jak się możecie domyślić - korkociągu nie mieliśmy. Na szczęście tu wygrał męski urok osobisty i panie w barze przy plaży nam otworzyły. Powrót do namiotu był dla mnie bardzo zabawny. Ogólnie bardzo rzadko piję alkohol - po pierwsze: nie przepadam, po drugie: jestem kierowcą, po trzecie: nie powinnam. Na wakacjach jednak sobie pozwoliłam.
Drugiego dnia było troszkę chłodniej, ale i tak ciepło. Poszliśmy do Niechorza na latarnię morską. Byłam już na niej kilka razy, ale tym razem oprowadzałam tam mojego chłopaka. Po zejściu na ziemię poszliśmy do Motylarni. Urzekło mnie to miejsce. Już na wejściu motyl usiadł mi na głowie. A potem V. miał motyle na bucie - a że motylków dotykać nie wolno, spacerowali sobie tak razem. Kolejny usiadł mu na ręce i tak sobie odpoczywał kilka minut. Naprawdę, magiczne miejsce ;)
Kolejnego dnia już padało, więc poszliśmy dwa razy na spacer oraz na obiad, kupiliśmy pocztówki i je wysłaliśmy, a potem graliśmy w karty i grę z Sherlockiem Holmesem. Następnego dnia rano poszliśmy na śniadanie, spakowaliśmy namiot w strugach deszczu i wróciliśmy do domu.
Spędziliśmy tam aż jeden dzień.
4 lipca
5 - 6 lipca
Na początek pojechaliśmy do Ogrodu Japońskiego. Na chwilę usiedliśmy przy multimedialnej fontannie, a potem poszliśmy zobaczyć ogród. Szkoda, że nie mieliśmy okazji widzieć go wiosną, ale i tak było pięknie i spokojnie.
7 - 9 lipca
Czas odpoczynku. We Wrocławiu odwiedziliśmy jedną część rodziny. W niedzielę udaliśmy się do mojej strony. Potem dwa dni odpoczynku, ale aktywnego. Wróciłam do treningów. Wprowadzam pewne zdrowe nawyki, o których z pewnością wam napiszę. Myślę, że urlop jest do tego dobrym czasem i mam nadzieję, że uda mi się tego trzymać także gdy wrócę do pracy. Zaczęłam też bardziej interesować się medycyną alternatywną. Ale na razie ani słowa więcej!
10-11 lipca
Pojechałam na jeszcze jedne małe wakacje do... mamy. Spędziłam cały dzień z bratem. Wywołałam zdjęcia i już tworzymy nas wspólny album. Pobawiłam się z kotem. O, i wykupiłam znów recepty od dermatologa. Choć z trądzikiem wygrałam sama, leczymy blizny po nim i jakieś tam małe wypryski, które jeszcze czasem się pojawiają. Pobawiłam się też z Kotem, który ostatnio jest bardzo "dorosły" i bardzo nie wypada mu się bawić. Bawił się, gdy byliśmy sami. Gdy tylko wróciła moja mama - udawał, że on-nigdy-nic.
Reszta wolnego (a w zasadzie to praktycznie cały ten tydzień) upłynął mi na rozwoju osobistym. Dużo czytałam, pisałam na zlecenie i pisałam też dla was. Mam coś na zapas. Mam też więcej motywacji. Zaczęłam zabawę z medycyną alternatywną - na pewno wam o tym napiszę. Ćwiczyłam, zaczęłam wyrabiać w sobie nawyki na przyszłość. Mam spisane trochę realnych celów do osiągnięcia na bieżąco. O nowej metodzie na pewno też wam napiszę.
Co nowego na blogu?
5 rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie lata. Czytając wasze komentarze uświadomiłam sobie, że jest tego o wiele, wiele więcej.
Mój patent na komary wam się spodobał, ale pisałam także o tym, co warto zabrać pod namiot. Zapomniałam napisać o latarce, ale oczywiście mi o tym przypomnieliście ;)
Czy proszenie o pomóc jest trudne? Tak, nie będę ukrywać, że ludzie (a kobiety szczególnie) nie lubią się prosić i uważają, że inni powinni się domyślić. Ja jednak nauczyłam się prosić o pomoc i wam też to polecam.
No i wreszcie - wujek, pan i władca KOT. Dawno go tu nie było, i w sumie teraz także pisałam ja, ale zapraszam was do zapoznania się z poradnikiem przewożenia kota.
Co u was działo się przez te dwa tygodnie?
10-11 lipca
Pojechałam na jeszcze jedne małe wakacje do... mamy. Spędziłam cały dzień z bratem. Wywołałam zdjęcia i już tworzymy nas wspólny album. Pobawiłam się z kotem. O, i wykupiłam znów recepty od dermatologa. Choć z trądzikiem wygrałam sama, leczymy blizny po nim i jakieś tam małe wypryski, które jeszcze czasem się pojawiają. Pobawiłam się też z Kotem, który ostatnio jest bardzo "dorosły" i bardzo nie wypada mu się bawić. Bawił się, gdy byliśmy sami. Gdy tylko wróciła moja mama - udawał, że on-nigdy-nic.
Reszta wolnego (a w zasadzie to praktycznie cały ten tydzień) upłynął mi na rozwoju osobistym. Dużo czytałam, pisałam na zlecenie i pisałam też dla was. Mam coś na zapas. Mam też więcej motywacji. Zaczęłam zabawę z medycyną alternatywną - na pewno wam o tym napiszę. Ćwiczyłam, zaczęłam wyrabiać w sobie nawyki na przyszłość. Mam spisane trochę realnych celów do osiągnięcia na bieżąco. O nowej metodzie na pewno też wam napiszę.
Co nowego na blogu?
5 rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie lata. Czytając wasze komentarze uświadomiłam sobie, że jest tego o wiele, wiele więcej.
Mój patent na komary wam się spodobał, ale pisałam także o tym, co warto zabrać pod namiot. Zapomniałam napisać o latarce, ale oczywiście mi o tym przypomnieliście ;)
Czy proszenie o pomóc jest trudne? Tak, nie będę ukrywać, że ludzie (a kobiety szczególnie) nie lubią się prosić i uważają, że inni powinni się domyślić. Ja jednak nauczyłam się prosić o pomoc i wam też to polecam.
No i wreszcie - wujek, pan i władca KOT. Dawno go tu nie było, i w sumie teraz także pisałam ja, ale zapraszam was do zapoznania się z poradnikiem przewożenia kota.
Co u was działo się przez te dwa tygodnie?
Piękne wspomnienia, uwielbiam morze nawet z przygodami :D
OdpowiedzUsuńIm więcej przygód tym lepiej. Potem jest co wspominać:)
UsuńPamiętam jak kilka lat temu pierwszy raz jechałam autem sama samiuteńka. 350 km. Po godzinie musiałam zrobić sobie przerwę, bo ze stresu byłam cała sztywna. Świetny jest ten ogród we Wrocławiu.
OdpowiedzUsuńja w tamtym roku musiałam zrobić 1000 km ;) nie stresuje mnie to za bardzo :)
UsuńOjej ! To cały dwutygodniowy pamiętnik ! Widać, że te dwa tygodnie upłynęły Tobie szczęśliwie i dużo interesujących miejsc zwiedziłaś. Przy najbliższej okazji wybiorę się do Niechorza do motylarni - mam niedaleko !
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kino letnie to bardzo lubię ten sposób oglądania filmów. W moim mieście latem jest "kino na leżakach". Całkiem inaczej się ogląda film siedząc na leżaku z nogami w piasku. Pięknie wyglądasz ! Pozdrawiam serdecznie :))
Trochę racja, że to taki pamiętnik :) Fajnie, że masz blisko do morza. Zazdroszczę <3 U ciebie z nogami w piasku, a we Wrocławiu na betonie, haha ;) ale tak czy tak przyjemnie :)
UsuńZabawa z kotem to najważniejszy punkt odwiedzin u rodziny ;) Zazdroszczę wyjazdu nad morze, piękne zdjęcia i piękny, radosny wpis na umilenie nudnego poranka w biurze :)
OdpowiedzUsuńoczywiście :) cieszę się, że umiliłam ci poranek :)
UsuńFajny ten cykl. Miałaś niezwykle intensywny ale i pełen relaksu czas!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Cieszę się, że ci się podoba ;)
UsuńKocham Morze :) Super wycieczki, miło spędzacie czas i życzę wam dalej tego samego :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńUwielbiam morze, byłam rok temu. W tym roku bardziej górki :-)
OdpowiedzUsuńmieliśmy zamiar jechać jeszcze w góry, ale mój V. nie dostał tyle urlopu i nie dało rady :(
UsuńPiękny urlop :). Nie wiedziałam, że w Niechorzu jest Motylarnia! Niemal co roku jestem w tych rejonach, może uda mi się odwiedzić to miejsce - to musi być fascynujące!
OdpowiedzUsuńKoniecznie odwiedź :) ja byłam w okolicy już 6, 7 raz. Nie pamiętam dokładnie. A pierwszy raz tam poszłam :)
UsuńSwietne wakacje :) Wypoczynek w zyciu jest niezmiernie wazny.
OdpowiedzUsuńto prawda, ale wypoczywać też trzeba umieć :)
Usuń