Na co dzień borykamy się z brakiem dostatecznej ilości czasu na wszystko. Ciągle narzekamy, że jest go za mało. Czasem jednak okazuje się, że czasu jest wystarczająco, a to my robimy coś źle. Dlatego właśnie postanowiłam podzielić się z wami moimi metodami zarządzania czasem. Dziś omówię wam, jak wygląda i jak działa metoda ram czasowych.Pomińmy etap tworzenia listy rzeczy do zrobienia. Myślę, że to każdy potrafi. Nie każdy jednak potrafi ją od początku do końca realizować i zasypia gdzieś w środku nie kończąc swoich działań. I tu przychodzi do was metoda ram czasowych.
Jak działa ta metoda?
Dla każdej czynności ustalasz sobie limit czasu, na jej wykonanie. Ważne jest, by limit ten był realny (wykonanie czynności naprawdę mogło się odbyć w danym czasie, nie będzie go za mało) oraz nierozwleczony (tak, można na każdą czynność ustalić trzy dni, ale naprawdę, naczyń nie trzeba myć tak długo...).
Na liście rzeczy do zrobienia znajdują się powiedzmy: przeczytanie 100 stron książki, zmywanie, mycie okien, wyczesanie kota, joga oraz spakowanie i naszykowanie się do szkoły. Realnie rzecz biorąc, jestem w stanie przeczytać 60 stron w godzinę, wiec potrzebuję około 1,5h na przeczytanie 100 stron książki. Zmywanie zajmie mi 20 min (wraz z wycieraniem i chowaniem naczyń). Mycie okien to cięższa sprawa. Okna są dwa, ale ogromne. Myślę, że w godzinę mogę to zrobić. Czesanie kota (a najpierw jego złapanie) zajmie mi maksymalnie 10 minut. Joga to dla mnie chwilowy wysiłek, więc 15 min będzie odpowiednie. Naszykowanie się do szkoły zajmie mi 20 min, bo muszę naszykować także jedzenie.
Jak widać z przykładu, zakładamy realny czas wykonywania czynności. Mogłabym zmywać 40 minut, ale po co to rozwlekać?
Najlepiej także od razu ustalić sobie, od której do której godziny będziemy poświęcać na coś czas. Wtedy jeszcze łatwiej się tego trzymać.
11:30 - 13:00 - czytanie książki; 13:00 - 13:20 - zmywanie; (przerwa na obiad); 14:00 - 15:00 - mycie okien; 15:00-15:10 - czesanie kota; 15:10 - 15:25 - joga; 15:25 - 15:45 - szykowanie do szkoły.Wiem, że powyższy plan dnia dla niektórych jest realny, dla niektórych nie. To tylko przykład.
Co daje taka metoda?
Po pierwsze daje pogląd na to, ile czasu dziennie trzeba poświęcić na wykonanie naszej listy rzeczy do zrobienia. Według przykładu będzie to 3 godziny i 35 minut. I wiem, że za tyle czasu będę miała czas tylko dla siebie na inne przyjemności.
Po drugie pozwala na ogarnięcie danej sprawy w wyznaczonym czasie. Słynne: JA NIE DAM RADY? działa tu idealnie. No bo przecież jak to, ja nie dam rady umyć okien w godzinę? Zaraz ci udowodnię. Albo chociaż udowodnię to sama sobie.
Po trzecie, nie rozwlekamy nic na cały dzień. Mam to zrobić w 30 min? Siadam i to robię. Raz, dwa, raz, dwa. Bez przeszkadzaczy, umilaczy itp. Robię i już. A po maksymalnie pół godziny mam spokój.
Podoba wam się taka metoda? Niedługo pojawi się kolejna.
Ja mniej więcej tak robie przeliczam sobie mniej więcej co musze zrobić :)
OdpowiedzUsuńMój blog
:)
UsuńZasadniczo metoda fajna, ale do tego trzeba dodać margines bezpieczeństwa. Przykładowo podczas czytania może zadzwonić telefon, który musimy odebrać i mamy poślizg ok. 10 minut. Wiele osób wtedy zniechęca wykonywanie dalszych działań, a margines bezpieczeństwa (zwany też buforem) pozwoli nam na uniknięcie niespodzianek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
http://niezbednik-domowy.pl
myślę, że jest to dość logiczne ;) zawsze trzeba pozostać elastycznym ;)
UsuńA ja nigdy nie wmawiam sobie, że nie mam czasu. Na wszystko jest go wystarczająco. Dla mnie to tylko wymówka, gdy komuś nie chce się czegoś robić. Wiadomo, nie zawsze, ale w większości.
OdpowiedzUsuńracja ;)
UsuńU mnie taka metoda jednak by się nie sprawdziła ;)
OdpowiedzUsuńDlatego tych metod jest wiele :)
UsuńJa działam najgorzej, kiedy mam narzucony limit czasu ;) Przeważnie wtedy do ostatniej chwili nic nie robię w temacie, a potem na szybko się spinam ;)
OdpowiedzUsuńciekawe :D
Usuń