Miałaś kiedyś w życiu taki moment, że stwierdziłaś: za dużo kupuję! Czas z tym skończyć! Myślę, że tak. Myślę, że każda z nas miała kiedyś taki moment w życiu. Ciągle kupujemy rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. Albo dziwne zamienniki, chociaż mamy swoje sprawdzone produkty. Ja, gdy się do czegoś przywiążę, to nie ma zmiłuj. Dopóki jest to dostępne do kupienia - nie będę szukać zamienników.
Nadmierny konsumpcjonizm
U mnie właśnie przyszedł ten moment, gdy muszę sobie stanowczo powiedzieć NIE, KONIEC Z TYM! I tego się trzymać. Nie chodzi o to, że mam za dużo. Nie chodzi o to, że mam za mało. Za dużo rzeczy, za mało pieniędzy. Z ani jednym, ani drugim nie mam problemu. Problem jest w mojej mentalności.
Kiedyś usłyszałam, że pieniądze są po to, by je wydawać. Niby tak, ale po co wydawać na błahostki, z których się potem nie korzysta? Oszczędzanie też jest fajne, bo dzięki niemu możemy sobie potem pozwolić na bardziej luksusowe rzeczy.
A dlaczego właśnie z kupowaniem chcę skończyć? Bo dopadła mnie mania. Co mogę kupić? Za ile? A może od razu dwa? I na co mi to... Skoro mam to, czego potrzebuję, to naprawdę nie muszę nic nowego kupować. Mam trochę zapasów kosmetyków, sporo ubrań w szafie (1/3 z ilości wszystkich kobiet, które widziałam - oprócz minimalistek - one mają mniej ode mnie). Mam też tysiące innych rzeczy, które tylko leżą. I na co mi to kupowanie...
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Jak ze wszystkim. A szczególnie, że lubię czytać te wszystkie wasz blogi kosmetyczne (inne także, ale nie każdy tak skłania do kupowania). W sumie ostatnio więcej staram się czytać tych rozwojowych i o innej tematyce, aniżeli uroda.
Ale nie o tym. Jak chcę dokonać niemożliwego?
Jak ograniczyć kupowanie?
Po pierwsze - zrobiłam sobie listę kosmetyków, które mam. To doskonały pogląd na sprawę. Zrobiłam także listę, w jakiej kolejności będę kosmetyki zużywać. Na tej liście zaznaczyłam sobie, kiedy kupię kolejny kosmetyk (np. krem do ciała, gdy ostatniego będzie na jakieś 5 użyć). Dzięki temu ograniczę mój zapas do minimum i będę kupowała tylko to, co jest mi potrzebne.
Po drugie - znalazłam inne zastosowania. Każdy kosmetyk na przypisaną jakąś swoją funkcję. Dla mnie jest to trochę nudne i muszę sama czasem powymyślać, do czego da się go jeszcze użyć. I tak: krem do rąk będzie świetny do zabezpieczania końcówek włosów (sprawdzone!), krem na noc do twarzy nałożony w większej ilości idealnie sprawdza się jako maseczka (też sprawdzone). Peelingi do ciała mogę robić sama, dzięki temu łatwiej zużyję ten dziwny olejek, który mi zalega.
Po trzecie - nie kupuję kolorówki. Mam duży krem BB i resztkę podkładu (spokojnie pół roku, a przy mnie to nawet rok używania). Korektor mam już półtora roku, a jeszcze go sporo. A do tego leży drugi w zapasie. Pomadek mam na jakieś 10 lat, tak samo róży, bronzerów i rozświetlaczy. Mogłabym tak wymieniać dalej, ale myślę, że już wiesz, o co mi chodzi.
Po czwarte - robię diy, czyli coś sama z tego, co mam w domu, zamiast kupować ozdoby. Dzięki temu moje zakupy ograniczają się naprawdę porządnie. Zrobiłam letnie ozdoby, które niedługo wam pokażę, zrobiłam sobie toaletkę z tego, co mam, bez kupowania kolejnego mebla. I tak dalej.
Po piąte - kupowanie paliwa to też kupowanie. Dlatego gdzie się da - chodzę. I to wcale nie dlatego, że Kropek stoi znów u mechanika...
Po szóste - staram się korzystać z bogactwa mojej szafy z ubraniami. Robię aktualnie nowy projekt na ten temat i z chęcią się nim z wami podzielę, gdy tylko ogarnę go do końca. Na razie mam w głowie wstępny zamysł i powoli wprowadzam go w życie. Nie kupuję nowych ubrań, bo mam ich zdecydowanie wystarczająco. Choć o wiele mniej niż inne kobiety, które znam.
Po siódme - buty. Mam ich dostatek, choć tu również o wiele mniej, niż inne kobiety. Cierpię i tak na ich nadmiar. W sumie na jesień i zimę mam Martnesy, kozaki i ocieplane trampki. Spokojnie wystarczyły by mi dwa z tych. I tak na każdą porę roku. Dlatego kupuję jedynie to, o naprawdę mam zniszczone, a nie mam czym zastąpić - np. trampki. Za 30 zł, z chińskiego centrum. Chodzę w nim po rok, dwa spokojnie. Chociaż ja bardzo niszczę buty. Droższe z Deichmanna też zepsułam po takim okresie.
Po ósme - nie kupuję słodyczy zbyt często. Oddanie krwi (8 tabliczek czekolady) spokojnie starcza na długo :)
Po dziewiąte - nie biegam na promocje. Znam ludzi, którzy kupują pięć sztuk czegoś, czego nigdy nie będę używać, bo akurat wychodzi 20 zł taniej. Z promocji korzystam, jeśli akurat mam potrzebę. Kończy mi się krem do twarzy i widzę, że jakiś dobry jest dużo tańszy? OK, na to się mogę zgodzić.
Po dziesiąte - zdarza się, że coś bym chciała, ale sama sobie tego nie kupię. Wtedy to trafia do osoby, która akurat chce mi zrobić prezent, bo święta, bo urodziny, bo coś tam. I takim cudem sama nie muszę kupować, a i prezent dostanę na pewno trafiony.
A jak ty jak sobie radzisz z niekupowaniem? Dałaś radę doczytać do końca? :)
Kosmetyki mnie w ogóle nie kręcą, więc z nimi nie mam problemu i kupuję co mi akurat potrzebne. Z ciuchami też nie - wolę mieć mniej rzeczy, a porządnych. Za to mam duże zapasy jedzeniowe, ale panuję nad zakupami ;)
OdpowiedzUsuńU mnie za jedzenie odpowiada raczej mama, ale jakoś dużo się tego na zapas nie zbiera ;)
UsuńJa musiałabym się nauczyć tego zakupowego minimalizmu. Dużo kupuję rzeczy których nie potrzebuję :)
OdpowiedzUsuńJa też w pewnym momencie zaczęłam tak robić, ale udało mi się zejść na ziemię ;)
UsuńWiesz co, właśnie dzisiaj miałam takie myśli, jak weszłam na swoje konto w banku haha :D
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj także postaram się mniej kupować i trochę pooszczędzam :)
Pozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)
Dziękuję za odwiedziny :)
Ja na szczęście nie mam konta w banku :D
UsuńSzczęśliwie nie mam parcia na kupowanie, a oszczędzanie chyba mam we krwi ;) Co prawda ostatnio więcej robię zakupów ubraniowych, ale związane jest to też z kończeniem mojej "idealnej" szafy.. :)
OdpowiedzUsuńMoże to jest tak, że imię zobowiązuje? Haha :) pozdrawiam imienniczkę ;)
UsuńRany... ja też zdecydowanie ZA DUŻO kupuję. Czasami myślę, że nie powinno mi się dawać pieniędzy do ręki, bo od razu wszystkie wydam... :[
OdpowiedzUsuńa największa tragedia jest jak masz dziecko... wtedy podoba ci się wszystko. i przyda ci się wszystko. nawet jeżeli nigdy tego nie użyjesz. i nawet wtedy gdy te body będzie miała na sobie tylko raz. nieważne. są piękne...
#ZwierzeniaZakupoholiczek
pozdrawiam ;)
dobrze, że nie mam dzieci, bo gdybym miała, to już bym była obładowana... nie mogę wchodzić do Pepco, bo tam tyle fajnych rzeczy dla maluszków ;D
UsuńO takk, często się zarzekam że przez jakiś czas nic nie kupię, a potem widzę jedną fajną rzecz,a tu druga potrzebna i nic z tego ;d
OdpowiedzUsuńja dziś wiozłam mamę na zakupy, a sama przy okazji też zrobiłam. Ale na szczęście tylko przemyślane ;)
UsuńJa ostatnio nie kupuję praktycznie wcale kosmetyków, kończę to co mam :)
OdpowiedzUsuńja się też staram :D
UsuńJa niestety kocham kupować, a najlepszy relaks to dla mnie wyprawa do second handu ;)
OdpowiedzUsuńmi się udało jakoś opanować ;)
Usuń