Wybaczcie na wstępie, że tygodnik publikuję w poniedziałek, a nie w niedzielę, ale nie miałam na to czasu. Gdy wczoraj mogłam odetchnąć po całym tygodniu - była godzina 22:30. Dużo się działo - przyjemnych jak i nieprzyjemnych rzeczy, więc mam co opowiadać. Może w końcu moje życie będzie choć odrobinę ciekawsze.
Z powodu bólu brzucha (jestem chora, nie będę na razie o tym mówić, ale nie jest to delikatna choroba) zostałam w środę w domu. Jak się okazało - to dobrze. Okazało się, że mój Kot ma kleszcza i niezwłocznie (jak tylko było to już możliwe) udaliśmy się do Weterynarza. A tam norma - chyba muszę wam opisać w osobnym poście, jak wygląda wizyta u Weterynarza.
Gdy wróciliśmy okazało się, że ktoś nam podrzucił dwa maleńkie kociaki. Na oko miały około dwóch tygodni. Słodkie koteczki, ale niestety u nas w domu nie ma warunków na trzy koty. Zaczęliśmy szukać jakiegoś rozwiązania. Nie tyle się ich pozbyć, co znaleźć kochający dom. Małe kociaki wrzeszczą w niebogłosy i piją mleczko z butelki. Tak spędziliśmy dwa dni - na słuchaniu wrzasków i karmieniu. Nawet Pan Kot się nimi opiekował, co mnie niesamowicie zdziwiło. W piątek zwierzaki znalazły dom, w którym mają odpowiedzialnych właścicieli.
W piątek poszłyśmy na spacer, a chłopaki wymieniali koła w samochodach. Tak - letnie czas wdziać. Uzbierałam wielki bukiet bzu. I troszkę się opaliłam. Pod wieczór czekał mnie kryzys, ale na szczęście w sobotę wstałam z dobrym humorem. Pogoda niestety przestała dopisywać, więc trochę posiedzieliśmy w domu. Nawet udało się ruszyć projekt z polskiego, ale nie skończyło się to efektywnie :)
Niedziela to najlepszy dzień ostatniego tygodnia. Od rana szykowaliśmy na Rocznicę Komunii mojego brata. Potem trochę posiedzieliśmy, pośmialiśmy się. Na koniec dnia - późnym popołudniem wybraliśmy się w sześcioosobowym składzie na spacer. Poszliśmy na trasę sześciokilometrową, którą udało nam się ukończyć. Prowadziła ona po terenach lesistych, łąkach, polach, terenach podmokłych, trochę po ulicy i parku. Ogólnie byłą to świetna zabawa, mnóstwo zdjęć i fajnych wspomnień. Graliśmy nawet w palanta! Szyszkami i kijami z lasu :)
A jak wam minął weekend?
No pięknie a gdzie nasze poniedziałkowe zakupy ? �� Ale zdjęcia piękne: )
OdpowiedzUsuńzakupy, czyli największa nieprzyjemność całego tygodnia xD
UsuńŁadne zdjęcia i ciekawy opis. Zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńwww.dobrastronamedalu.blogspot.com
dziękuję - przyda się :)
Usuń