Stało się. Minął kolejny tydzień maja, a ja zbyt mało zrobiłam. Zbyt szybko ten czas upłynął, ale myślę, że mimo tego był owocny. Owocny w pozytywne myśli i relaks, którego tak bardzo mi brakowało. Miałam w końcu czas, by przeczytać książkę w mniej niż dwa tygodnie. Tak się działo, gdy chodziłam do szkoły. Technikum wcale nie było takie łatwe i chyba napiszę o tym osobny post. O tym, dlaczego wcale nie jest gorsze od liceum. Co wy na to?
PONIEDZIAŁEK
W poniedziałek (to znaczy, jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek) w końcu troszkę odespałam. Troszkę, bo do tej pory czuję, że spałam o wiele za mało tej jednej nocy (dowiecie się więcej w poprzednim tygodniku). P. miał nocki, więc każdego dnia moich wakacji wstawałam najpóźniej o szóstej trzydzieści. No cóż, tata wracał, więc kociaki od razu biegły się przywitać. Przeważnie biegły po mnie, bo śpią mi nad głową. Na samotność w łóżku narzekać nie mogę, haha :)
Był to kolejny dzień martwienia się o to, czy z Fifi wszystko w porządku. Trzeba było ją pilnować, żeby za bardzo nie ciekała, bo mogłaby sobie zrobić krzywdę. A że Fifi to szałaput, takowoż ciężko ją było w miejscu utrzymać.
W poniedziałek odwiedziła nas też moja mama, która znów wyściskała i głaskała kotki, bo Szanowny Pan Kot, hrabia Twardogóry oraz baron ul. Brzozowej jest zbyt dumny na to, by być głaskanym. No cóż, moje miziaki teraz chcą o wiele więcej się przytulać. Nie ma możliwości, że poleżę chwilę sama. Fifi i tak mnie znajdzie i pougniata.
WTOREK
Zaczęłam naukę hiszpańskiego. Próbowałam tego już kiedyś, ale zbyt duża ilość szkolnych przedmiotów nie pozwoliła mi na kolejną naukę. Teraz mam na to czas i chęci, więc zaczęłam. Praktycznie od nowa, ale troszkę pamiętam z czasów przed technikum.
Siedzę też nad angielskim, a w głowie mam niemiecki. Fajnie by było umieć te trzy języki. Mam już listę, których będę się uczyć później. Zostanę poliglotką, haha. Marzenie.
Ogólnie dzień minął mi na siedzeniu, bo mój okres nie pozwolił na cokolwiek innego. Zawsze podczas okresu bolą mnie okole żołądka. Pomińmy już bóle brzucha, no ale ginekolodzy wiedzą lepiej i ja tylko udaję. Albo boli to boli. I tyle.
ŚRODA
W środę Toffi doszedł do głosu i, w sumie wszyscy razem opowiedzieliśmy wam o tym, jak było u weterynarza na kastracji. Nadal zajmowaliśmy się sobą na wzajem. Toffi z miłości skoczył z parapetu na łóżko, a dokładniej na mnie na nim. Trafił w mój bolący żołądek. Kocham cię, kocie!
CZWARTEK
Odwiedziła nas Kinga i razem szukałyśmy pracy w okolicy. Jedna oferta przebiła wszystkie: szukamy Ukraińców w leasing. Myślałam, że w leasingu są maszyny, sprzęty, no ale chyba wiele się zmieniło przez ostatni tydzień.
W czwartek w końcu puścił mój ból (trzymał w sumie to od poniedziałku). W końcu mogłam trochę poćwiczyć. Zawsze, gdy mam okres, przez kilka dni nie jestem w stanie tego robić.
PIĄTEK
Napisałam CV, którego nigdzie nie dam, bo w czerwcu jednak nie idę do pracy. Okazało się, że dzieciaki uczą się jeszcze, dlatego mam co robić przez korepetycje. A i P. stwierdził, że mogę mieć wakacje. Więc mam wakacje podczas których będę pracować więcej niż w roku szkolnym. No cóż, życie.
Pojechaliśmy z P. na cotygodniowe zakupy. Wracając, wstąpiliśmy do weterynarza, by umówić się na zdjęcie szwów. A wyszła taka historia:
Fifi po kastracji miała mieć zdjęte szwy. Mieliśmy się umówić na to dziś. Pojechaliśmy do weterynarza przy okazji zakupów. Wyszedł z gabinetu, zobaczył nas i powiedział:
- A zwierzątka to gdzie wy macie?
- No właśnie mieliśmy się umówić...
- Przywieźcie je tutaj!
(...) Gdy przyjechaliśmy z Fifi (Toffiemu oszczędziliśmy strachu):
- A chłopczyk jak się czuje?
- Dobrze, już tego samego dnia się dobrze czuł.
- No tak, bo samce mają lepiej. Nie to co ty, biedniutka.
Miło, że pan z nami rozmawia :D
Więcej zabawnych historii pojawiło się w TYM poście. Pośmiejcie się ze mną :)
A co do Fifi, szwy miała zdjęte, jak tylko wróciliśmy z nią do pana doktora. Była dzielna i szczęśliwa, że w końcu nie miała ubranka. Z radości myła się ponad 30 minut. Podziwiam.
SOBOTA
Dzień pracujący. Odwiedziłam znów Pana Kota, który bawił się ze mną w ganianego, zamiast dać się po prostu przytulić. W końcu poszłam wcześniej spać, przez dwudziestą drugą, ale w niedzielę i tak wstałam o szóstej trzydzieści. Ech.
NIEDZIELA
Wspomnę o tym teraz, bo będzie bardziej poukładana treść. Byliśmy dziś z P. świętować kolejną, szóstą rocznicę naszego związku. Jesteśmy razem od 18 maja 2012 roku. Przez ten czas wiele się wydarzył, co umocniło nasza miłość i przywiązanie. Rocznica tak naprawdę była w piątek, ale czas na wspólne wyjście mieliśmy dopiero dziś.
Odwiedziliśmy pobliski Dom Lodów. Zamówiłam sobie wielki deser Rafaello (z nadzieją, że jak go zjem, to w końcu przytyję, ale raczej nic z tego). Oczywiście, na koniec P. go dojadł, bo ja nie dałam rady. Ale ambicje miałam :)
Potem spacer. Jak zwykle, gdy wychodzimy razem na spacer, pogoda się psuje. Zaczęło wiać. Słońce się schowało. A gdy stwierdziliśmy, że wracamy - zrobiło się ładnie. Nie jest nam dane spędzać czasu na powietrzu, haha.
W końcu zrobiłam zdjęcia mieszkania, więc niedługo pojawi się post na ten temat :)
WASZE BLOGI
Niewiele znów poczytałam, ale mam tu odłożone kilka postów, którymi chcę się z wami podzielić.
Na początek zacznijmy od pysznego sernika na zimno, który naprawdę chciałam zrobić, ale nigdy nie znalazłam sernika na zimno w torebce. Tak, chciałam iść na łatwiznę. W poniedziałek zrobię zakupy i postąpię według przepisu :)
Szukam podkładu idealnego i być może w końcu znalazłam. Ma jasny odcień, a z tym zawsze mam problem. Mam nadzieję, że trwałość także będzie świetna, bo mam wobec niego wielkie plany. Ale najpierw wykończę ten, który mam.
Jestem zapaloną kociarą, ale zwierzęta wszelkiej maści nie są mi obojętne. Spodobała mi się akcja żółtej wstążki. Szczerze mówiąc, niektórzy ludzie też powinni takie nosić, nikt by się do nich nie zbliżał. A poważniej, dlaczego nie daje się psom przestrzeni osobistej, wymaga się, żeby lubiły inne psy, zwierzęta, dzieci, ludzi ogółem, ale ci sami ludzie nie dadzą się dotknąć na ulicy, nie uśmiechną się, nie dadzą się pogłaskać po głowie?
Na koniec najważniejszy post. Autorka przekazuje nam tajemną wiedzę na temat poprawnego składania koszulek. Zapewniam was, że warto zobaczyć ten wpis i przeczytać do końca, nie pożałujecie. Której metody używacie?
To dziś na tyle. Wiele się w tym tygodniu nie działo :) A u was?
O, ja tu sobie czytam o kotkach, wspominam kastrację i sterylizację moich., Ten ich oskarżycielski wzrok mówiący "zobacz, kobieto, co mi zrobili!" z fochem, a tu mój wpis się pojawił jako polecany. Dzięki!
OdpowiedzUsuńOskarżycielski wzrok jest straszny... nie wiesz, czy będziesz mogła spać spokojnie... Ależ nie ma za co, bardzo lubię twojego bloga, choć nie zawsze mam czas zajrzeć :)
UsuńSterylizacja mojej kotki jeszcze przede mną, kocurki maja już swoje przygody za sobą. Mam nadzieję, że malutka dobrze zniesie zabieg.
OdpowiedzUsuńtrzymam za nią kciuki! o moją małą też się bałam bardzo, ale wszystko pomyślnie się skończyło :)
UsuńJa nie sterylizuję moich kotów, nie mam takiej potrzeby
OdpowiedzUsuńu mnie wystąpiła :)
UsuńMoja została wysterylizowana jak była malutka. Dzielnie to zniosła :) Mimo to zachowuje się jak prawdziwa dama, która cały czas szuka atencji :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńkotki to księżniczki, tak mówię na moją Fifi ;)
UsuńAch, te koty..
OdpowiedzUsuńMoja kicia bardzo się uspokoiła po sterylizacji, przede wszystkim przestała wszystko obsikiwać.
Te nic nie obsikiwały na szczęście. Ale dobrze, że twoja już tego nie robi :)
UsuńO żółtej wstążce usłyszałam ostatnio, świetny pomysł, trzeba tylko jak najbardziej sprawę nagłośnić, żeby wszyscy właściciele zwierząt znali jej znaczenie! A z tym, że i ludziom by się przydała - to fakt. Każdy ma czasem takie dni, że bez kija nie podchodź...
OdpowiedzUsuńDziś miałam sytuację z psem. Pani przyszła do mnie po syna (na korepetycje) i weszła z pieskiem do mojego mieszkania, bo piesek nie gryzie. Tylko moje koty potem bały się zejsć na dół, bo zapach został...
UsuńBiedactwa, niech szybko wracają do formy <3
OdpowiedzUsuńjuż biegają i się bawią ;)
UsuńPamiętam jak koty w moim rodzinnym domu wróciły do niego po sterylizacji... Musiały czuć się fatalnie. Ale po jakimś czasie ponownie zaczęły pozytywnie rozrabiać. :)
OdpowiedzUsuńWidać, że kochasz swoje zwierzaki, życzę zatem aby wszystko było OK.
Jeśli lubisz muzykę, zapraszam do siebie www.dzwiekiwneki.blogspot.com
koty zawsze są pozytywne ;) Dziękuję! Odwiedziłam :)
UsuńJa mojego kocura potraktowałam w ten sposób 9 lat temu 🤔 co do nauki języków sama się też zastanawiam czy się jakiegoś nie poduczyć...
OdpowiedzUsuńw takim razie życzę powodzenia w nauce (tak na przyszłosć) :)
UsuńTo z CV oraz ofertami pracy to aż śmiechu warte. Niestety tak się dzieje. A co do kota ważne że już jakoś lepiej :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMoja suczka wyjątkowo nie lubi wizyt u weterynarza, zwłaszcza zastrzyków. Na początku podróży cieszy się na jazdę samochodem, a pod koniec chce już tylko uciec.
OdpowiedzUsuńnie dziwię się jej. dla zwierzaków (większości) to traumatyczne :(
Usuńpiekne kotki, faktycznie koty sie godzinami myją ;)
OdpowiedzUsuńdoszłam do wniosku, że jeden rok ludzki, to 4 kocie. Dlatego kot śpi, je, myje się 4 razy dziennie ;D
UsuńIntensywny tydzień, oby się po takich wyzwaniach udało solidnie wypocząć ;)
OdpowiedzUsuńnie ma jak haha ;D
UsuńWszystko dobrego z okazji rocznicy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie <3
UsuńWidzę, że wiele działo się u Ciebie - oby kolejny tydzień był pełen dobrych sytuacji!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
mam nadzieję, dziękuję ;)
UsuńKotki śliczne! Zdradź tajemnicę z czego korzystasz do nauki hiszpańskiego!? To moje odwieczne niespełnione marzenie, ale ciągle myślę, że nie jest za późno zacząć, może kiedyś się uda :)
OdpowiedzUsuńwiesz co, chyba napiszę o tym osobny post, bo na jeden komentarz to zbyt wiele treści :D
UsuńWidać, że całkiem sporo się działo :)
OdpowiedzUsuńjuż mniej niż tydzień temu na szczeście ;)
UsuńMagiczne składanie koszulek zostało przeze mnie któregoś dnia zgłębione, ale do dziś nie pamiętam jak to się robi! To dla mmie taka wiedza bezużyteczna (ostatnimi czasy). Do usłyszenia!
OdpowiedzUsuńmnie ten post, który udostępniłam w tym fragmencie - rozbawił :)
UsuńDużo zdrowia dla kotków. Teraz to już będzie tylko lepiej. Zwierzęta znacznie szybciej wracają do formy :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia z hiszpańskim. Ja już miałam kilka podejść, ale jak zwykle największą przeszkodą w realizacji takich planów, jest czas.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńTydzień pełen wrażeń - nie było nudno :)
OdpowiedzUsuńOstatnie pół roku takie było :D
UsuńGratuluję rocznicy i życzę Wam wspaniałych przeżyć we dwoje :) Mam nadzieję, że kociaki czują się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ;) już czują się świetnie ;)
UsuńCiekawy tydzień za Tobą :)
OdpowiedzUsuńDziało się:) fajnie, lepiej jak się dzieje niż jak jest nudno;) tylko kotków szkoda.
OdpowiedzUsuńkotki już całe, zdrowe i rozbrykane ;)
UsuńChoć bardziej ze mnie psiara niż kociara, to mam nadzieje, że u kotków wszystko dobrze :)
OdpowiedzUsuńwszystko w porządku :)
Usuń