Po ostatnich wichurach, które zaczęły się w czwartek nie miałam prądu. Od czwartku wieczorem, do wczoraj, do późnego wieczora. Nie ubolewałam nad tym za bardzo. Jedynie kiedy dawało się we znaki to od godziny około 17, gdy zaczynało się robić coraz ciemniej i światło nie dochodziło. Świeczki niestety aż tyle światła nie dają, by np. poczytać. Szczególnie jak się ma wadę wzroku. Czegoś mnie jednak ten brak prądu nauczył.
Brak Facebooka i innych przeszkadzaczy
Brak internetu w domu nie dał mi się w sumie aż tak we znaki. Oczywiście, mam takowy w telefonie, niezależny od posiadania prądu... ale telefon baterię ma już bardzo słabą, więc po prostu z internetu nie korzystałam w ogóle. Dzięki temu przestałam co chwilę korzystać czy to z Facebooka, Instagrama, czy chociażby szkolnego dziennika, w którym i tak nic ciekawego się nie dzieje (ta sama monotonia od 1 klasy podstawówki: 5, 5, 5, 6 itd :). Dało mi to więcej skupienia, więcej czasu na wszystko. Nie rozpraszałam swojej uwagi, tylko zaczynałam robić coś i kończyłam bez odwracania uwagi. Dobry detoks. W sumie teraz też nie mam potrzeby patrzyć na te strony co chwilę.
Korzystanie ze światła dziennego
Zaczęłam korzystać z dziennego światła, które było bardzo ograniczone. Mam takie mieszkanie, że okna wychodzą tylko w jedną stronę, więc mam tak naprawdę jedno pomieszczenie do dyspozycji. Nie mogę się później przenieść tam, gdzie jest słońce dociera. Nauczyłam się więc robić rzeczy, które wymagają porządnego dostępu do światła (nauka, czytanie), przy oknie, a do tego w pierwszej kolejności. Jeśli okno jest uchylone, mam od razu dostęp do świeżego powietrza.
W ciemności też da się coś zrobić
Gdy zapadał zmrok, coś trzeba było ze sobą zrobić. No bo przecież kto pójdzie spać o 18 wieczorem? Nawet jeśli po tym wstałabym wcześnie (o 4 np. to i tak wtedy jest ciemno). Znalazłam więc sobie zajęcie. Można ćwiczyć w ciemności. Oczywiście, minimalne źródło światła (świeczka), by o nic się nie rozbić. Wtedy nie skupiam uwagi na niczym innym, tylko na tym, jak ćwiczę i jak zrobić to dokładniej, lepiej. Medytacja także ma wtedy sens. Chyba zacznę takową praktykować. Wieczorem. Przy zapalonej świeczce.
Kot widzi więcej
Można doskonale bawić się z Kotem, który jest fakt faktem zwierzęciem bardziej nocnym. Po zmroku nadal widzi dobrze. Do tego ma wibrysy, które chronią przed wpadaniem w przeszkody. Może i ja dokładnie nie widziałam wszystkiego, ale Kot bawił się świetnie. Rzucaliśmy piłką, bawiliśmy się pluszakami (tak, on to lubi). Mizialiśmy się trochę. Spędziliśmy przyjemnie czas.
Ćwiczenie kreatywności
Wynajdywanie zajęć, do których nie potrzeba światła (w dużych ilościach) oraz prądu to nie lada wyzwanie. Dlatego warto trochę pobudzić wyobraźnię i wymyślić coś nowego. Można schować się pod kołdrą i zjeść tabliczkę czekolady. Tak na przykład. Nie żeby coś.
Trzymanie się planu dnia
W tym wypadku jest ważne, bo dzień rozplanowuję w taki sposób, by wykorzystać naturalne warunki na dworze. Nie warto od niego odchodzić, bo może się okazać, że na koniec zostało nauczenie się na sprawdzian, a tak jakby jest godzina 20 i ciemno jak w d... Pamiętajcie jednak, że plan dnia ma być na tyle elastyczny, by nie załamać się nim i by nie przytłaczał.
Jak widzicie, trochę się nauczyłam przez te awarie z prądem. Myślę, że z tych lekcji będę korzystać bardzo długo. A wy mieliście normalnie prąd? A może macie jakieś swoje zajęcia na takie dni? Piszcie w komentarzach - chętnie przeczytam!
U mnie był prąd. Widzę, że takie awarie to przydatna sprawa :D gratuluję, bo wielu by się załamało ;)
OdpowiedzUsuńnie ma czym się załamywać ;)
UsuńU mnie obyło się bez awarii;)
OdpowiedzUsuńto dobrze ;)
UsuńU mnie na szczęście wichury odpuściły, ale to fakt niekiedy taka przerwa od prądu daje fajne nowe możliwości o których byśmy na co dzień nie pomyśleli :)
OdpowiedzUsuńracja ;)
UsuńU mnie ze się tak nie zdarzyło, ale myślę, że w przypadku braku prądu zrobiłabym to samo :)
OdpowiedzUsuńMój blog
Mnie to nie dotyczy, ale porady są jak najbardziej na plus. Skupienie się na sobie i swoich pragnieniach, brawo! ☺
OdpowiedzUsuńU Nas na szczęście był prąd :)
OdpowiedzUsuńAle pamiętam jak syn miał ledwie ponad rok i w UK nie mieliśmy trzy dni prądu, to było nie lada wyzwanie przy małym dziecku tym bardziej, ze wszystko w tym mieszkaniu było na prąd. Najgorzej było zrobić mleko dla małego. Wodę grzaliśmy na świeczkach. Nigdy więcej takich przeżyć..
u nas na szczęście kuchenka na gaz ;)
UsuńCóż za kreatywny wpis:) niedawno pierwszy raz usłyszałam o tym wirtualnym dzienniku i od razu pomyślałam, że w dzisiejszych czash dzieciaki mają już całkiej przerąbane :P no chyba, że ma się same 5 i 6 jak Ty:D
OdpowiedzUsuńhaha :)
UsuńMy raz w zimie mieliśmy dłuższą awarię prądu i było... fantastycznie ;) W domu mamy wszystko na prąd, więc było nie tylko ciemno, ale i zimno, dlatego cała rodzina musiała zgromadzić się przy kominku - jedynym źródle światła i ciepła i tak siedzieliśmy opowiadając dziecku bajki :)
OdpowiedzUsuńu nas ogrzewanie działało normalnie - przez piec ;)
Usuń