Matka chciała robić zdjęcia na bloga. TU JEST PRAWDZIWA GWIAZDA TEGO MIEJSCA! Na mnie patrz tym aparatem! |
Witam ponownie. Ostatnio mam dość dużo czasu na pisanie :) Wakacje się zbliżają wielkimi krokami (może nawet szpagatami?!). Wiem, powtarzam się, ale to moje ostatnie wakacje w życiu. Ostatni rok szkolny mnie czeka, potem matura, studia i praca jednocześnie. Ale na razie podsumujmy to, co działo się przez ostatni tydzień.
Po ostatnich wyjazdach moim marzeniem było zostać w domu na jakiś czas. Szkoła się zaśmiała. Codzienne 50 km w drodze. Ale to już ostatnie dni, tym się pocieszam. Powiedzmy, że marzenie udało mi się spełnić.
Pierwsze trzy dni tego tygodnia borykałam się z alergią (kto wie na co, bo ja naprawdę nie wiem). Do tego doszło okropne zapalenie zatok i gorączki. Na dworze trzydzieści stopni a ja latam jak zboże na wietrze. No cóż. Odpornością nie grzeszę. W sumie to chyba jej w ogóle nie mam. Tak, jak kot instynktu przetrwania. Jego życie, jego wybory. Ostatnio gadał z innymi kotami. I nie wdał się w bójkę.
Słynny instynkt przetrwania. Firanka z dwóch kawałków materiału. Wszedł pomiędzy. Nie umiał wyjść. |
Wczoraj poszłam z nim na spacer. Po czasie stwierdził, że chce do domu. Wyszedł z szelek (do teraz mnie zastanawia jak) i popatatajał sobie do domu. Nie będzie na starą, schorowaną matkę (czyli mnie) czekał. A dziś dostał w końcu prezent (ale o tym w następnym tygodniku, albo osobnym poście).
Sezon na truskawki rozpoczęty. Babcia dała nam dwa wielkie wiadra pysznych, prawdziwych (nie sztucznie hodowanych) truskawek, czereśni. Do tego swojskie warzywa. Pyszności!
Ogólnie mam detoks sokowy. Znaczy... w sumie nie. NIE PIJĘ SOKÓW. Zaczęła mi się skóra przebarwiać od nadmiaru karotenu. Także na razie przerwa. Przerzucam się na wodę i zieloną herbatę.
![]() |
pjontka! |
Sama prowadzę bardzo bogaty ogródek. Zacznijmy od tego, że jest to jedna roślina. I nie jest na dworze. Tylko w domu. Wsiałam rzodkiewkę do doniczki. Ładnie wygląda, bo ma bujne zielone listki. Taka miła ozdoba.
Tak, wiem. Lepsze byłyby kwiaty.
Ale ja wolę rzodkiewkę.
Niedziela przebiegła pod znakiem spotkać w gronie znajomych i rodziny. Udało nam się w pięć osób zagrać w kalambury. Wszystko byłoby fajne, gdyby nie to, że ktoś powiedział: włączmy tryb hardcorowy. A inny ktoś tego ktosia posłuchał i tak się zaczęła jazda bez trzymanki. I dziesięciosłowowe hasła do zgadnięcia. Na szczęście zrobiło się późno.
Tydzień uważam za udany. A co u was? :)
Jaki uroczy <3 Ja jeszcze jutro mam tylko do zaliczenia historię i w końcu nie będę musiała się nic uczyć ostatnie tygodnie były bardzo męczące i wyczerpujące, ale wiadomo zakończenie roku to bardzo nerwowy czas :)
OdpowiedzUsuńMój blog
U mnie wciąż walka o oceny :)
UsuńCudowna kocina, zwłaszcza zdjęcie w firance jest super :D
OdpowiedzUsuńwredna istota to jest, ale kochana <3
UsuńNie wiem czy Cię to pocieszy ale... ja mam anginę. I chodzę do pracy z bolącym gardłem, bo nie mam czasu żeby do lekarza pójść :D Poprzedni tydzień był bardzo męczący, liczę że ten będzie trochę lżejszy i odpocznę w czwartek oraz sobotę i niedzielę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Sylwia :)
Dziękuję za odwiedziny :)
Ojjj.. nie dobrze. ja do lekarza też nie mam kiedy pójśc, bo ostanie dni szkoły są ;D
UsuńAleż nie ma za co dziękować :)
Słodki kociak <3 Ja dawniej nie lubiłam kotów, ale od roku mam swojego i stwierdzam, że kociaki są super :D obserwuję :*
OdpowiedzUsuńOj koty mają w sobie to coś :D
Usuń